Pages - Menu

sobota, 5 kwietnia 2014

Opowiadanie Epic - cz.4


Zapraszam :D


Operacja trwała przeszło trzy godziny i może przez tego cholernego kaca byłem strasznie zmęczony! Jeszcze ta blondynka… Przez to, że była taka wyniosła po prostu nie mogłem się skupić na swojej robocie, co nigdy mi się nie zdarza. Może po prostu stresowałem się tym, że założyłem się z Adamem o coś, co jest wręcz nierealne? Jak mam ją niby poderwać, skoro na kilometr widać, że ta cała Hana nie jest mną nawet zainteresowana. Miałem sprzeczne myśli i to nawet bardzo.
Wyszliśmy z bloku by się przebrać, lecz jedyne co nam wtedy towarzyszyło to cisza.
- Dobra robota.- powiedziała wbrew moim oczekiwaniom pierwsza blondynka, rzucając rzeczy do kubła na śmieci.
- Zapomniałaś dodać „błaźnie”.- odparłem z sarkazmem, sam nie wiem czemu.
Takim zachowaniem na pewno się do niej nie zbliżę i tego byłem jednego pewien. Czemu więc w takim razie zachowywałem się dalej jak nadąsane dziecko?
- Nie wiedziałam, że tutaj pracujesz.
- Doprawdy?- byłem tak poirytowany tym jej wywyższaniem się, że nawet nie mogłem na nią patrzeć. Śmiechu warte, skoro wczoraj wyobrażałem ją sobie nawet czasami w mojej sypialni. Już sam siebie nie rozumiałem…
- A z tym błaznem to się tak nie unoś, po prostu powiedziałam to, co myślałam.
- W takim razie koniec tematu…- odparłem nie panując nad samym sobą, wychodząc z dobrym hukiem z bloku.
Na korytarzu spotkałem jeszcze Adama, lecz nawet się nie zatrzymałem by z nim porozmawiać. Jeszcze brakowałoby tego, by zaczął mi truć odnośnie tej całej Hany! Miałem dość tej irracjonalnej sytuacji po same dziurki w nosie. Dosłownie.
Udałem się do lekarskiego, by choć tam w spokoju napić się filiżanki kawy. Bez przygód także się nie mogło obejść, ponieważ ta cała machina musiała się zaciąć. Zostawiłem w końcu to wszystko w tym olbrzymim nieładzie udając się do bufetu. Może chociaż tam dostanę filiżankę cudownej kofeiny?
Po drodze do bufetu spotkałem Wiktorię. Albo mi się zdawało, albo faktycznie mieli coś z Adamem do siebie, ponieważ rudowłosa zaczęła mnie wypytywać o jakieś fakty z życia Krajewskiego. Trochę mnie to zdziwiło, czego nawet nie ukrywałem.
Wchodziliśmy właśnie do bufetu, gdzie na wstępie zobaczyłem Zapałę w towarzystwie blondynki. Musiałem specjalnie udać, że ich nie widzę, bo na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru robiło mi się strasznie głupio.
- Dwa razy espresso, bez cukru.- powiedziałem do Pani Marii, całkowicie starając się ignorować tamtych dwojga.
- Co to się stało, że Doktor Gawryło pozwoli mi się napić ze sobą kawy?- zażartowała Wiki, czym i mi nieco poprawiła humor.
- Jestem dzisiaj tak skacowany, że jest mi wszystko jedno.- nawet wzruszyłem ramionami, udając, że nic mnie to nie robi.
Wtedy też odbierałem dwie filiżanki kawy, czując na sobie czyjś wzrok. Obróciłem się nawet przez ramię i wtedy faktycznie zobaczyłem, jak ta cała blondynka się mi przygląda. Czy ona naprawdę chciała za wszelką cenę wyprowadzić mnie z równowagi? Jeśli tak, to mogła być z siebie dumna, bo ledwo już wytrzymywałem.
W końcu usiedliśmy z Wiki przy jedynym wolnym stoliku. Jak na złość zająłem takie miejsce, że siedziałem niemalże na wprost Hany. Po prostu świetnie!
- To co robisz dzisiaj wieczorem?- dopytywała Wiki, kiedy to ja nie spuszczałem wzroku z blondynki.
- W zasadzie to nie mam żadnych planów.
- No to już masz!- rudowłosa zaczęła się uśmiechać od ucha do ucha, przez co choć raz spojrzałem w jej stronę.
- Wieczorem u rezydentów jest organizowana impreza, co prawda przez Przemka z okazji przyjazdu jego siostry.- mówiła dalej Wiktoria, mimo iż wcale o to nie prosiłem.
- Jakiej siostry znowu?- zapytałem choć troszkę zaintrygowany.
Po chwili ponownie złapałem kontakt wzrokowy z blondynką. Kiedy ta uśmiechnęła się do mnie krzywo, miałem ochotę stąd wyjść. Naprawdę!
- To Ty nic nie wiesz?- Wiki już poczuła się zaszczycona, móc przekazać mi jakiegoś newsa.- Ta nowa z ginekologii to siostra Zapały.
- Hana?- zapytałem zdumiony, spoglądając już tylko dwuznacznie na blondynkę.
- No tak. Czemu Cię to tak dziwi?- dopytywała zdziwiona Consalida, podążając za moim wzrokiem.- Wy się już znacie?
- Miałem z nią rano operację.- odparłem w sumie nawet nie wymyślając. Przecież nie będę się chwalił tym, że zeszłego wieczoru dostałem od niej kosza!
- Jakoś ona dziwnie na Ciebie patrzy.- stwierdziła rudowłosa, popijając przy tym łyk espresso.
- Dziwnie?
- No tak. Tak jakby chciała Cię zabić.
- To akurat już wiem nie od dzisiaj.- powiedziałem sam do siebie pod nosem, lecz jak na złość nie umknęło to uwadze Wiki.
- O czymś nie wiem?- zapytała się Consalida takim głosem, że wiedziałem, iż zaraz dostanę od niej jakąś reprymendę…
- To chyba ja powinienem o to zapytać. Jak tam Adam? Udał się wczorajszy wieczór?
- Skąd o tym wiesz?- tym razem to Wiki wyglądała na zmieszaną.
- Zauważyłem jak w skowronkach wychodziliście ze szpitala.
- Przyjaźnimy się…- odparła już strasznie zdenerwowana Wiki, do końca wypijając kawę.
- Zapewne tak samo, jak myśmy się kiedyś przyjaźnili, nieprawdaż?- może i byłem chamski, ale inaczej dzisiaj nie mogłem. To wszystko wyprowadzało mnie po prostu z równowagi.
- O co Ci chodzi Piotr?
- Mi? O nic.- aż prychnąłem pod nosem, widząc jak w rudowłosej rośnie złość.
- Sam chciałeś, by nasze relacje prywatne nie łączyły się z zawodowymi, więc teraz nie wypominaj mi tego.
- Nie wypominam.
- To o co Ci chodzi?
- Możesz wziąć swojego przyjaciela z bufetu?- zapytałem od tak, wskazując na Przemka. Kiedy Wiki zrozumiała o co mi chodzi, tylko bardziej się poirytowała.
- Dlaczego mam Ci pomagać w wyrywaniu kolejnych panienek, skoro nawet tego nie doceniasz.- Consalida chciała już wstać z miejsca, lecz wtedy delikatnie złapałem ją za rękę.
- Proszę…- dodałem jeszcze, spoglądając koleżance prosto w oczy.
Wiki tylko głośno westchnęła, po czym podeszła do stolika Przemka i Hany. Długo nie trwało, by tamci wyszli z bufetu. Wtedy też wykorzystując chwilę, od razu podszedłem do Hany.
Tym razem nie pytałem się czy mogę się dosiąść czy też nie, jak we wczorajszej restauracji. Po prostu rozsiadłem się na miejscu Przemka, a uśmiech co prawda sztuczny, nie schodził mi z twarzy.
- Dasz się namówić na spotkanie dzisiaj wieczorem z pewnym błaznem?- zapytałem po krótkiej chwili, spoglądając blondynce prosto w oczy.
Mimo, że udawała taką niedostępną i się wywyższała to naprawdę mi się podobała. Śmiało mogę stwierdzić, że już od dawien dawna nikt tak bardzo mnie nie zaintrygował, jak ów blondynka. Jeszcze to, że jest Przemka siostrą, a nie dziewczyną dodawało w tym wszystkim tylko więcej pikanterii!
Co by powiedział szanowany pan Zapała, gdyby dowiedział się, że jego siostra zakochała się w jego największym wrogu? Już się nie mogłem doczekać jego miny. Chyba właśnie dlatego wszystko postawiłem na jedną kartę. Stwierdziłem, że się postaram i ją zdobędę, dzięki czemu wygram zakład z Adamem!
- Nie odpuścisz?- odpowiedziała pytaniem na pytaniem blondynka, uśmiechając się przy tym nieznacznie.
- Czego?- naprawdę nie wiedziałem, co ma na myśli.
- Tego błazna.- Hana aż przewróciła oczami, czym mnie tylko bardziej zaintrygowała. Czy ona miała świadomość jak na mnie działa? Chyba nie!
- Sama mnie tak nazwałaś i co gorsza, nawet mi się to podoba…- chyba zacząłem z nią flirtować jak i ona ze mną? Coś mi tutaj nie pasowało.
- W takim razie wybacz błaźnie, ale mam już plany na dzisiejszy wieczór.- Hana powoli zaczęła wstawać od stolika, dalej mnie obserwując.- I wyprzedzając Twoje kolejne pytanie, to inne wieczory mam także zajęte.
- Nie bądź taka pewna siebie.- dodałem pod nosem tak, by tego nie usłyszała.
Sam po chwili wstałem, udając się w ślad za nią. Szła korytarzem bardzo szybko. Albo mi się wydawało, albo była po prostu wściekła. Możliwe, że na mnie?
Jednak musiałem się jej choć trochę podobać, bo inaczej nie brałaby tego wszystkiego tak bardzo do siebie.
- Możemy porozmawiać?- krzyczałem za nią, lecz ona najnormalniej w świecie mnie ignorowała.
Weszliśmy nawet do lekarskiego, gdzie byliśmy tylko my.
- Hana?- pytałem dalej, nie dając jej za wygraną.
- Dasz mi się skupić na pracy?- tylko tyle powiedziała, faktycznie przekładając jakieś papiery.
- Chcę Ci po prostu udowodnić, że nie jestem takim błaznem na jakiego wyglądam.
- Nie musisz, bo naprawdę jest mi to obojętne.- mówiła dalej zawzięta, podchodząc do ekspresu z kawą.
Kiedy zaczęła się szarpać z tym ustrojstwem nie mogłem wytrzymać i po prostu wybuchłem głośnym śmiechem. Kiedy mnie tylko zmierzyła od góry do dołu, - wiedziałem, że tylko bardziej sobie u niej grabię!
- Od rana to już nie działa…- powiedziałem dalej roześmiany, wskazując na tą całą machinę.
- I nie mogłeś mi tego powiedzieć, żebym z tym nie walczyła?
- Śmiesznie wyglądałaś.- odparłem, opierając się o szafkę nieopodal blondynki.
Staliśmy w zasadzie blisko siebie, przez co aż czułem jak emituje od nas obojga jakaś energia! Chyba ze wzajemnością dość mocno irytowaliśmy siebie nawzajem, bo inaczej się tego nazwać nie dało.
- Piotr?- głos Kamili od razu sprowadził mnie na ziemię.
Spoglądałem zaskoczony to na nią, to na Hanę. Co ona tu robiła i jak mnie znalazła? Mogłem tylko zgadywać, że w oczach blondynki stracę jeszcze więcej!

Czytajcie, promujcie, kochajcie ! <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje, że każde słowo ;)