Pages - Menu

czwartek, 5 czerwca 2014

Opowiadanie 2.Cz.74 – OSTATNIA


CZEŚĆ I CZOŁEM!

Przepraszam, że dopiero teraz ale musiałam się nad tym wszystkim zastanowić, przez co doszłam do wniosku, że to już czas by zakończyć to opowiadanie. Zgaduję, że przez matury trochę zapomnieliście o co w nim chodziło, a poza tym mi samej brakowało na nie weny. Zakończyłam je tak jak planowałam od pierwszej części – mimo, że miało się tam jeszcze co nieco wydarzyć.

Aktorów będę kontynuowała, ale za jakiś czas jak „ucichną” pewne sprawy.

Póki co zostało mi życzyć miłego czytania :)



Z tego wszystkiego myślałam, że po prostu zwariuje. Nie widziałam wszystkiego dokładnie, ale byłam pewna, że ma właśnie miejsce reanimacja Maćka. Łzy spływały mi po prostu ciurkiem po policzkach. Nie mogłam jednak zrozumieć, dlaczego są zamknięte te cholerne drzwi?! Przecież mogłam im pomóc, jakoś zareagować…
A tak.. Tak mogłam jedynie płakać.. Kiedy drzwi się w końcu otworzyły i wyszła przez nie pierwsza Aneta, myślałam, że zemdleje. Pokiwała przytłoczona przecząco głową. Wiedziałam co to oznacza. Myślałam, że odejdzie bez słowa lecz wbrew pozorom przysiadła się tuż obok mnie. Spojrzałam na nią cała zrozpaczona, gdzie zauważyłam, iż nawet po jej policzku spłynęła jedna, urocza łezka.
- Tylko mi nie mów, że zrobiliście wszystko co w waszej mocy.- powiedziałam, jednocześnie siorpiąc nosem.
- Tak było.- Aneta chciała mnie wtedy do siebie przytulić, lecz jednocześnie z sali wyszedł Piotr.
Jego to chyba tak przygnębionego nie widziałam jeszcze nigdy! Od razu zerwałam się na równe nogi. Chciałam podejść do niego, lecz jego zmarnowany wzrok mówił sam za siebie. Mimo to ruszyłam naprzód. Kiedy stanęliśmy twarzą w twarz wymusiłam na sobie uśmiech. Wbrew pozorom chciałam mu dodać choć trochę otuchy.
Niestety to nie pomogło. Nie minęła nawet minuta, kiedy Gawryło zamknął oczy i w jednej chwili osunął się na ziemię. Chciałam go wtedy złapać i podtrzymać lecz nie byłam w stanie. W jednej chwili przykucnęłam obok leżącego na podłodze Piotra. Łzy ponownie mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Nie wiedziałam co się teraz dzieje. Po chwili sama zobaczyłam przed oczami ciemność. Nie wiem co się wtedy stało, ale najpewniej zemdlałam. Tak. Za dużo emocji jak na jeden dzień!

*

Obudziło mnie światło. Tak, to blask lamp całkowicie mnie oślepił. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie do końca miałam świadomość gdzie się znajduje. Białe ściany jak i podłoga. Wszystko sterylnie czyste. Mogłam się już tylko domyślić, że nadal znajduję się w klinice. Powoli wstałam z łóżka. Dopiero teraz moją uwagę przykuło to coś, co miałam na sobie. Nie można było tego nazwać ani ubraniem ani nocną koszulą. To, w co byłam ubrana przypominało bardziej kombinezon i również było białe. Można powiedzieć, że wszystko tutaj było ze sobą spójne włącznie ze mną. W końcu złapałam za klamkę od dużych i aż nadto obszernych drzwi dzięki czemu wyszłam na korytarz. Był to ten sam korytarz, na którym znajdowała się wcześniej sala Piotra. Szybkim krokiem udałam się na jego koniec, by zobaczyć swojego męża. Nie wiem czemu czułam się dziwnie. Dziwnie, ponieważ niby wszystko wyglądało tak samo w klinice, a jednak nie do końca. Nikt nie chodził po korytarzu. Ani pacjenci, ani lekarze czy pielęgniarki.
Stanęłam przed salą numer 33. Nim złapałam za klamkę obejrzałam się jeszcze za ramię, ponieważ usłyszałam jakiś szmer. Drzwi od gabinetu naprzeciwko  się otworzyły. Po krótkiej chwili zobaczyłam tam Anetę jak i Monikę. Zdziwiłam się, kiedy obydwie siedziały ze spuszczonymi głowami trzymając w dłoniach chusteczki. Czy to możliwe żeby tak bardzo przeżywały śmierć Maćka? Na dobrą sprawę, nie byli ze sobą jakoś szczególnie zżyci. Niepewnym krokiem weszłam do środka, przez co obie panie od razu na mnie spojrzały. Chyba jeszcze bardziej zdziwiły się na mój widok niż ja na ich.
- Wszystko dobrze?- zapytałam niepewnie.- Gdzie Piotr?
- Lepiej usiądź.- zaczęła Monika, przez co się tylko bardziej zaniepokoiłam.
Ostatecznie spełniłam jej prośbę. Jakoś nie miałam zamiaru się z nią w tej chwili kłócić.
- Jak się domyślasz, byłaś nieprzytomna.-  stwierdziła Aneta.
- Iiii?
- Przez ponad dzień nie mogliśmy Cię dobudzić.
- Dobrze, to jest nieważne.- w końcu mi się wyrwało. Nie mogłam już dłużej wytrzymać, milcząc.- Gdzie jest Piotr? Ostatnie co pamiętam to to, że chyba zemdlał.
- Niezupełnie.- wtrąciła się ponownie Monika.
- Jak to niezupełnie? Co masz na myśli?
- Kiedy stracił przytomność okazało się, że jest za późno. Wzięliśmy go wtedy na stół i za wszelką cenę staraliśmy się uratować. Obrażenia były zbyt duże.
- Jakie obrażenia?- zapytałam zachrypniętym głosem.
- Nowotwór był o wiele bardziej rozwinięty w rzeczywistości niżeli w badaniach. Tak naprawdę nawet przeszczep w takim stadium by nie pomógł.
- Dobra…- nie byłam w stanie przełknąć w tej chwili nawet śliny.- Co chcecie mi powiedzieć?
- Wiesz, co się stało.- odparła Aneta, której ponownie łamał się głos.
- Powiedz mi to.- nalegałam, ponieważ nie mogłam w to po prostu uwierzyć. Chciałam, by za wszelką cenę się okazało, że to pomyłka.
- Twój mąż… Piotr Gawryło… Nie żyje…- dokończyła za Anetę Monika, która sama nie wyglądała najlepiej.
Zabrakło mi słów. Nie byłam w stanie, wydobyć z siebie nawet słowa. Jedyne co teraz miałam w głowie to to, że jest to pomyłka. Nie mogło być bowiem inaczej!

*

- Hana.. Hana wstawaj! Inaczej jak zawsze się spóźnisz.- usłyszałam jak za mgłą głos Miri.
Otworzyłam niepewnie oczy. W jednej chwili zaczął jeszcze dzwonić budzik. Wyłączyłam go, odkładając telefon na nocną szafkę. Wtedy dopiero się zorientowałam, że jestem w swoim starym mieszkaniu we własnym pokoju. Nic się tutaj nie zmieniło. Kiedy wyszłam do salonu, wszystko wyglądało jak zawsze. No może z małym wyjątkiem. Na kanapie siedziała Miri. Była jak zawsze uśmiechnięta i beztroska. Malowała usta błyszczykiem. Najbardziej zdziwiło mnie jednak to, że ma dobrą figurę. Nie było widać nawet brzuszka!
- Coś mnie ominęło?- zapytałam z nieukrywanym zdziwieniem.
- To znaczy?
- Twoja ciąża. Przecież nie mogłaś już urodzić.
Na moje słowa Miri spojrzała na mnie jak na idiotkę. Dosłownie. Z początku była przerażona, lecz z czasem wybuchła śmiechem. Teraz to ja nie wiedziałam zbytnio o co jej chodzi!
- Pytam poważnie.- kontynuowałam dalej.
- Nie wiem o co Ci chodzi, ale zgaduję, że to z przemęczenia.- Miri albo dobrze udawała, albo po prostu ja już zwariowałam.
- Jeszcze mi powiedz, że nie znasz Ernesta.- odruchowo przewróciłam oczami.
- A powinnam?- teraz to moja ukochana siostrzyczka popatrzyła na mnie z politowaniem.
- Miri, nie wygłupiaj się!- powoli zaczęło mnie to irytować.- Powiedz mi chociaż gdzie jest Piotr.
- Jaki znowu Piotr?
- Mój mąż. Piotr Gawryło? Brat Ernesta Twojego faceta, który umarł i z którym zaszłaś w ciąże.
Na moje słowa Miri aż odłożyła wszystko i wstała z miejsca. Podeszła naprzeciwko mnie i złapała za dłonie. Patrzyła mi się prosto w oczy, jakbym co najmniej była szalona!
- Po pierwsze nie znam ani żadnego Ernesta, a tym bardziej żadnego Piotra. Nie wychodziłaś za nikogo za mąż i nie byłam i nie jestem w żadnej ciąży.- Miri mimowolnie się uśmiechnęła.- Musiałaś mieć zły sen, nic więcej. Też tak czasami mam, że wydaje mi się, ze sen to jawa.
- Ale to wszystko działo się naprawdę!- czułam, że powoli tracę zmysły.
- Dziać to się będzie ale dopiero dzisiaj wieczorem na kolacji u Maćka!- krzyknęła entuzjastycznie Miri, przytulając mnie jak zawsze mocno.
- U Maćka?- aż otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.- On żyje?
- Hana… Proszę Cię, przestań się już wygłupiać…- teraz to mojej siostrze wyostrzył się humor.- Przecież to Twój chłopak, pracujecie w jednym szpitalu. Możesz być już normalna?
- Jak mam być normalna, skoro nic nie jest normalne!- odparłam z dezaprobatą w głosie.
- Pewnie robisz to wszystko tylko po to, by udać, że źle się czujesz żeby zostać w domu i nie iść na tą całą siłownię.
- Zaraz, zaraz. Jaką siłownię?
- Wymyśliłaś, że zaczniesz ćwiczyć. No i dzisiaj jest Twój pierwszy dzień.
W tej chwili wróciłam wspomnieniami do tamtego dnia, kiedy po raz pierwszy poznałam się z Piotrem. Wszystko zaczęło układać się powoli w całość. Pierwszy dzień na siłowni, kolacja u Maćka. Czemu ja wcześniej na to nie wpadłam?!
- Dzięki siostrzyczko!- krzyknęłam, dając Miri buziaka w policzek.
Tym sposobem pobiegłam prosto do sypialni. Na szybko spakowałam torbę, biorąc do niej dresy jak i ręcznik. Nie wiedziałam jak zbytnio wyglądam w tej chwili, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia. Wzięłam kluczyki od auta, które jak zawsze – leżały na komodzie.
Kiedy na parkingu zobaczyłam swoje własne auto, nieco mi ulżyło. Co jeśli to wszystko co wydawało mi się prawdą było snem? Przecież nie wymyśliłam sobie ani Piotra, ani Ernesta ani tej całej reszty!
Chcąc pojechać na skróty natrafiłam na jeszcze większy korek. Coraz bardziej obawiałam się tego, że nie zdążę spotkać tam Piotra. Co jeśli go tam w ogóle nie będzie? Co wtedy zrobię? Co jeśli mnie nie polubi? Tysiące pytań wypełniło moją głowę.
Koniec końców udało mi się dotrzeć na parking przed siłownią. Próbowałam sobie przypomnieć jakim samochodem był wtedy Piotr, lecz nie mogłam. Mimo, ze tak bardzo wytężałam umysł nic sobie nie przypomniałam.
Wzięłam swoją torbę, zamknęłam samochód po czym skierowałam się prosto do ogromnych drzwi. W recepcji dokładnie tak samo jak wcześniej- założyłam klubową kartę. Dostałam kluczyk od szatni, gdzie chcąc nie chcąc musiałam odziać się w sportowe ubranie. Wchodząc na salę od razu zauważyłam wolną bieżnię. Wszystko było tak samo jak w śnie. Ruszyłam naprzód wolnym krokiem, rozglądając się dookoła. Chyba w głębi duszy liczyłam na to, że spotkam gdzieś tutaj Piotra. Usiadłam obok maszyny, ponieważ nie miałam ochoty ćwiczyć. Czekałam w tym miejscu i czekałam. Minęło pół godziny, potem godzina. Kiedy dalej nie widziałam Piotra poczułam ogromną nostalgię. Po prostu za bardzo za tym wszystkim tęskniłam.
Po pewnym czasie nawet weszłam na bieżnię. Pobiegałam chwilę, lecz wcale nie upadłam... Może Miri miała rację? Może to wszystko co wydawało mi się moim życiem, było po prostu snem? Może nikt taki jak Piotr Gawryło nie istnieje?
Przytłoczona własnymi myślami zrezygnowałam. Przebierając się w szatni, dalej nie mogłam uwierzyć, że go nie spotkałam. Że go nawet nie zobaczyłam!
W recepcji jak zawsze oddałam kartę, żegnając się z uprzejmą panią. Założyłam torbę na ramię, po czym bardzo wolnym krokiem wyszłam z siłowni.
Nie zrobiłam nawet dwóch kroków w stronę samochodu, ponieważ wtedy stał się cud. Zobaczyłam Piotra wysiadającego z samochodu i rozmawiającego przez telefon. Widziałam, że przez ułamek sekundy mnie zobaczył, lecz potem odwrócił wzrok. Kiedy schował telefon i ruszył w moją stronę, poczułam bicie własnego serca. Wtedy też kluczyki od samochodu, które trzymałam w dłoni po prostu mi wyleciały bezwładnie na chodnik. Wyglądał zwyczajnie. Identycznie, jak zawsze. Smukłe mięśnie, obcisła koszulka. No i ten nonszalancki uśmiech. Nie byłam w stanie oderwać od niego oczu.
Kiedy był już obok mnie, zatrzymał się w pół kroku. Po chwili się jeszcze schylił, by podnieść moje klucze.
- Proszę.- odparł jak zawsze zachrypniętym tonem głosu, wyciągając w moją stronę rękę.- Coś się stało?- zapytał od tak. Wtedy się domyśliłam, że muszę wyglądać idiotycznie. Nie dosyć, że stoję i się na niego gapię, to jeszcze zapomniałam języka w buzi! Po prostu świetnie!
- Piotr Gawryło?- zapytałam, wyczekując jego reakcji.
- Znamy się?- teraz to on wyglądał na zaskoczonego.
- Tak. To znaczy nie.- sprostowałam, ponieważ nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Wtedy by jeszcze uciekł, albo pomyślał, ze naprawdę jestem jakąś wariatką!- Hana Goldberg.- przedstawiłam się, by jakoś rozluźnić atmosferę.
- Nie wiem czemu mam wrażenie, że już Cię gdzieś kiedyś widziałem.
- To dlatego, że przypominam Ci Monikę. Twoją dawną miłość.- żałowałam, że powiedziałam te słowa na głos.
Piotr teraz stał i mierzył mnie wzrokiem. Chyba posunęłam się o krok za daleko i przede wszystkim za szybko.
- Zgaduję, że to prawda?- dopytywałam dalej, próbując wyczuć jego humorek.
- Wróżysz z kart bądź coś z tych rzeczy?- Piotr mimo wszystko się uśmiechał.
- Niekoniecznie. Po prostu wiele razem przeżyliśmy… Jeśli chcesz, to mogę Ci to wszystko opowiedzieć.
- Skąd wiesz o Monice?
- Wiem również, że masz brata Ernesta i kuzyna Krystiana, który jak pewnie jeszcze nie wiesz jest Twoim bratem. Poza tym, bardzo szanujesz rodziców i wcale Ci się nie dziwię. Pani Kornelia jest naprawdę świetną kobietą.
- Dobra.. Teraz to już mnie przerażasz.- przerwał mi Piotr, spoglądając na mnie zagadkowym spojrzeniem.
- Zapewne mi nie uwierzysz, ale w innym świecie byłeś moim mężem.
- W innym świecie?- zapytał Gawryło.- Czy Ty się aby na pewno dobrze czujesz?
- Teraz już tak, bo mam Ciebie.- odparłam tak po prostu zwyczajnie robiąc krok naprzód. Zrzuciłam jeszcze swoją torbę na ziemię, po czym wtuliłam się w jego silne ramiona. Ta sama woń jego boskich perfum poruszyła jak zawsze moje wszystkie zmysły. Piotr mógł się przecież odsunąć, bądź mnie odepchnąć. Zamiast tak jednak postąpić zagarnął mnie tylko mocniej w swoim uścisku. Może i wszystko nie było jak dawniej, ale czułam, że wszystko się ułoży. Będąc teraz w jego ramionach, nic innego się dla mnie nie liczyło. Dziękowałam losowi, za drugą szansę. Tym razem postaram się jej nie zmarnować… <3

KOOMENTUJCIE I GŁOSUJCIE W ANKIECIE!
PS. Możecie też zasugerować, jakie chcielibyście nowe opowiadanie :)
Pozdrawiam,
Madzia ;***

15 komentarzy:

  1. No to ten.. Za ten koniec to Cię chyba uduszę :D Bardzo fajnie wymyślone zakończenie, ale o tym wiesz! <3 Mimo wszystko czekam na nowe opo ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajne zakonczenie !! Podobało mi się, ale już koniec ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to koniec :'(

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniec? Ojejku...Mam nadzieje ze szybko pojawi się nowe opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. SEEERIO ? :( przeciez Piotr miał przezyc, no eeejj ;< no ale ok, Twoja wola, wybaczę jeśli pojawi się kolejne opowiadanie równie cudowne i zapierające dech w piersiach! *.*

    L.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda,że to już koniec,ale mam nadzieję,że szybko pojawi się nowe, równie cudowne opowiadanie? <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo się cieszę, że dodałaś ten rozdział akurat dzisiaj! Wbiłaś się w moje urodziny. A dość szczególne, bo ostatnie te "naste". I pomimo tego, że to ostatni rozdział mojego ulubionego opowiadania, to jestem zachwycona! Nie spodziewałam się w ogóle takie zakończenia i tego, że je już zakończysz. Jak przeczytałam na ask-u, że wyjeżdżasz na dwa tygodnie to się wściekłam. Ale po takim zakończeniu to ja cierpliwie poczekam na kolejne. A pomoże mi w tym fakt, że mam egzaminy wstępne na studia.
    Zastanawia mnie skąd ty czerpiesz takie pomysły. Nawet jeżeli coś zażywasz to liczy się tylko to, że daje cudowne efekty.
    Czy podczas tego wolnego będziesz dodawać nexty na epic? Czy dopiero jak wrócisz?

    OdpowiedzUsuń
  8. w końcu udało mi się nadrobić,a tu takie totalne zaskoczenie, z dwóch powodów. Po pierwsze: to już koniec? szkoda ale liczę na jakieś nowe takie genialne opowiadanie :) Po drugie: takiego zakończenia się nie spodziewałam :D Ty to potrafisz zaskoczyć :D <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na nowe opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz Madziu... Wiele razy się zastanawiałam czym może być ten Twój "pomysł na zakończenie" i powiem ci szczerze, że czegoś takiego to się nie spodziewałam! Pięknie, pięknie, pięknie!!! Z utęsknieniem czekam na Twoje nowe opowiadanie ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne !!! Bossskie !! Poprostu Cudowne !! A może nowe o tym że byli mali cjodzili razem do szkoły coś tam i po latach się spotkali a z resztą sama wymyśl :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. BOSKIE ZAKOŃCZENIE ♥
    Czekam na kolejne opo, :) Może kontynuacja serialu ?

    OdpowiedzUsuń
  13. Dodasz coś na EPIC? :>>>>

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam obydwa opowiadania. Piszesz super na prawde, jedyne co to to troszkę przesadzasz w jedna albo w drugą strone. W pierwszym opowiadaniu meeeeeggggaaaa słodycz non stop, tu wieeeeecznnnneeee problemy. Mimo wszystko uwielbiam Twoje opowiadania i bede czytać dalej wszystko to co stworzysz <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak fajnie było przeczytać to opowiadanie po raz kolejny! Cudowne! <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje, że każde słowo ;)