No
to łapcie nexta ;)
Komentuujcie
i motywujcie to będzie ich więcej i więcej !
Pozdrawiam,
Madzia
♥
Coś
całkiem innego cz.3
Gabinet
Wójcika był stosunkowo prosty. W zasadzie pasował do niego. Wnętrze wypełniała
biel. Wszystko było poukładane i ze sobą spójne. Takie jego małe królestwo po
prostu.
Podczas
gdy Darek omawiał wszystkie szczegóły mojej przyszłej pracy, nie do końca go
słuchałam. Patrzyłam na jego twarz. Był już starszym mężczyzną. Nawet bardzo,
ale z drugiej strony też bez przesady. Wyglądał na szczęśliwego. Tak, chyba był
najbardziej szczęśliwy ze swojej pracy. Zgadywałam tak, ponieważ z podobnym
zapałem opowiadam o pacjentkach. O tym, kiedy zachodzą w ciążę, nieraz starając
się o potomstwo kilka jak nie kilkanaście lat.
Wtedy
też naszła mnie refleksja, czy i ja kiedyś zapragnę być matką? Co jeśli nie
spotkam tego jedynego, albo nie będę mogła mieć dzieci? Nie wiem czemu, ale
szybko oddaliłam od siebie te myśli. Po prostu mi one nie pasowały, jakbym
czuła, że tak wcale nie będzie. Niby zawsze jestem optymistką i tak jest też
chyba w tym przypadku!
- Hana…
Tutaj masz grafik na najbliższy tydzień.- z tego wszystkiego zapomniałam, że
przeszłam już z ordynatorem na Ty. Jakoś dziwnie było słyszeć moje zwykłe imię
z jego ust, bez tego Pani Doktor…
-
Super, dziękuje.- odruchowo chwyciłam kartkę, zerkając na te wszystkie tabelki.
Dzisiaj był poniedziałek, a przy nim od razu asysta. Jeżeli się nie myliłam, to
lada moment powinnam być na bloku operacyjnym.- Nie powinniśmy iść się przygotować
do operacji?- wystrzeliłam, nieco przerażona.
Jednak
poczułam presję operowania z ordynatorem!
-
Jakiej operacji?
- No
tej, która jest wpisana na dzisiaj, a w sumie to na zaraz.- ponownie spojrzałam
na kartkę, gdyż Wójcik zdawał się nie wiedzieć o czym mówię.
- A
ta…- przypomniał sobie po chwili.- Zapomniałem dodać, że dzisiaj masz wolne.
- Jak
to?- teraz to ja byłam mocno zdezorientowana.
- No
tak, pierwszego dnia w pracy nie będę Cię tak wykorzystywał, zwłaszcza, że
później sama zamarzysz za wolnym dniem.- Wójcik tylko uśmiechnął się szczerze w
moją stronę.- Poza tym, musisz się zaklimatyzować w nowym miejscu.- mówiąc to,
niby nie tak znacznie, a jednak wskazał na drzwi.- Z tego co słyszałem, to
chyba jesteś umówiona z Piotrem.
- Z
Piotrem?- nie wiedziałam, że wypowiedziałam te słowa na głos.
- No
tak. Założę się, że na Ciebie czeka.
- Na
pewno…- odrzekłam pod nosem, przewracając oczami.
- Do
jutra.- dodał jeszcze Darek, lekko sugerując bym już opuściła jego gabinet.
- Do
zobaczenia.- odpowiedziałam by być uprzejmą, uśmiechając się szczerze w stronę
szefa.
Kiedy
jednak opuściłam jego gabinet, nie było mi wcale do śmiechu. Uświadomiłam sobie
bowiem, że pomogłam tylko Piotrowi w przestępstwie…
No bo
jak inaczej nazwać to, że zabrał sobie jakieś dokumenty? No właśnie, dokumenty!
Całkowicie zapomniałam o tym, że to ja je mam.
Stojąc
na korytarzu rozejrzałam się dookoła. Nikt nie zwracał na mnie większej uwagi,
wiec umiejętnie sięgnęłam do torebki. Delikatnie, wyjęłam teczkę. Miałam już ją
nawet otworzyć, lecz wtedy ktoś wyrwał mi ją z dłoni! Dosłownie!
-
Dzięki.- ten chropowaty głos, rozpoznałabym wszędzie. Wiedziałam, że to
Gawryło. Kiedy jeszcze uniosłam głowę ku górze by to sprawdzić, ten tylko
uśmiechnął się zawiadacko.
- Nie
umiesz ostrożniej?- może i byłam chamska, ale równie mocno poirytowana. Z
resztą, przez niego!
- Nie
denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.- albo mi się wtedy wydawało, albo
puścił mi oczko… Bynajmniej tak, bym ledwo to zauważyła…
- Łatwo
powiedzieć, bo to nie Ty siedziałeś przy Wójciku z tymi.. dokumentami…
- Już
podziękowałem.
- I to
wszystko?- myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Ten człowiek podniósł mi ciśnienie
jak nikt inny!- Nic w zamian nie dostanę?
- Hmm.-
Gawryło udawał, że ciężko myśli.- W sumie to mam wolny wieczór.
- Nie
pójdę z Tobą na żadną randkę, zapomnij.
- Nikt
nie mówi o randce Hana.- teraz to on wyglądał na podenerwowanego.- Miałem na
myśli jakiś późny obiad, albo kolację. Zjemy coś, pogadamy i będziemy kwita.
- A
wyjaśnisz mi wtedy, co takiego jest w tej teczce?- nie wiem czemu dalej
drążyłam temat… Tak jakbym czuła, że mnie oszukuje.
-
Postaram się.
-
Postarasz się?- irytacja w moim głosie była wyczuwalna na kilometr.
-
Dobra. Opowiem Ci tyle ile będę mógł.- Gawryło spojrzał na zegarek, przez co
się tylko bardziej zdenerwował.- Cholera, jestem już spóźniony.- dodał do
samego siebie, obracając się już na pięcie.- Wyślę Ci sms’a gdzie się widzimy!-
krzyknął na odchodne, obijając się od każdego dookoła.
-
Fajnie, że masz mój numer.- powiedziałam już do samej siebie, kierując się ku
wyjściu.
Znałam
tego kolesia niespełna kilka godzin. Przemek mówił, żeby go unikać, ale jak mam
się teraz do tego dostosować? Wplątał mnie w jakąś swoją sprawę i już chcąc nie
chcąc naprawdę jestem zmuszona się z nim spotkać, by mi wszystko wyjaśnił… O
ile w ogóle dojdzie do tego spotkania…
Na
szpitalnym parkingu zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam dzisiaj nawet auta.
Byłam po prostu tak zestresowana, że bałam się wsiadać za kółko. Stwierdziłam,
że spacer zrobi mi lepiej i tak też w sumie było.
Kiedy
zamówiłam taksówkę, poczułam chłód. Jednak po południowa bryza, nie była już
taka ciepła jak latem. Mimowolnie otuliłam się wtedy tylko mocniej swetrem.
Stałam
tak owinięta w kłębuszek, zauważając mężczyznę przechodzącego obok. Stanął po
chwili dalej ode mnie o kilka kroków, zapalając papierosa. Ruszył po tym na
przód, kiedy to coś mu wyleciało z kieszeni.
-
Przepraszam!- krzyknęłam od razu, sięgając po portfel jak się później okazało.-
Chyba coś Pan zgubił!- dopiero na to drugie, mężczyzna zareagował.
Podszedł
wtedy szybko, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Mój
portfel?- zapytał zdziwiony, z dziwnym blaskiem w oku.
-
Wypadł Panu przed chwilą z kieszeni.- mówiąc to wyciągnęłam ku niemu zgubę.
-
Ogromne dzięki.- mężczyzna bez oglądania portfela, wsadził go już do
wewnętrznej kieszeni marynarki.
Chciał
już chyba nawet odejść, lecz zatrzymał się o dwa kroki dalej. Zaczął mi się
intensywnie przyglądać. Zaczęłam się nawet bać, o co może mu chodzić…
- Czy
my się przypadkiem nie znamy?- zapytał po chwili, czym po prostu zwalił mnie z
nóg.
- Nie
sądzę.- odpowiedziałam, kręcąc przy tym głową.- To mój pierwszy dzień.- dodałam
to w sumie sama nie wiem czemu.
- W
pracy? Tutaj? W tym szpitalu?- wyglądał na mocno zaskoczonego.
- No
tak.- delikatnie wzruszyłam ramionami.
- To w
takim razie witamy na pokładzie.- kiedy mężczyzna w końcu zgasił papierosa,
podszedł ponownie w moją stronę, wyciągając przy tym rękę.- Michał Mikołaj
Mielic.
- Hana
Godlberg.- odparłam, odwzajemniając uścisk dłoni.- To Michał czy Mikołaj należy
się do Ciebie zwracać?
-
Miko.. To znaczy Michał… W domu mówili na mnie Mikołaj i dlatego mi tak
zostało. Pracuję tutaj na chirurgii już od jakiegoś roku.
- To
dłużej ode mnie.
- Nie
da się ukryć.- widziałam, że ten cały Michał poczuł się jakiś zakłopotany. Tak
jakby chciał mnie o coś zapytać? Już sama nie wiedziałam, o co mu może
chodzić.- Słuchaj, to może wyskoczymy gdzieś wieczorem w ramach integracji?
Napisze do znajomych ze szpitala, którzy mają dzisiaj wolne i zorganizujemy
jakiś większy wypad?
-
Niestety, ale…- tradycyjnie tego dnia, ktoś mnie wyręczył w tej rozmowie...
- Hana
jest już umówiona.- Gawryło mówiąc to tylko wypiął dumnie pierś.
Nie
chciało mi się wierzyć w to, co on robi. Dlaczego się tak pojawiał i znikał za
każdym razem?
- Nie
Ciebie pytałem.- Michał wyglądał na mocno wkurzonego.
Już
tylko zgadywałam, że nie przepada za Piotrem jak chyba większość ludzi w tym
szpitalu, no może poza Wójcikiem, który sprawiał wrażenie jakby go choć trochę
tolerował!
- Ale
odpowiedź już znasz, prawda Hana?- Piotr tak spojrzał mi głęboko w oczy, że
dosłownie się rozpływałam!
Te jego
zielone oczy miały tak intensywny kolor, że świat wokół przestawał istnieć!
Naprawdę!
- Tak.-
odparłam jakby dalej zahipnotyzowana.
-
Dobra, nieważne.- Michał tylko machnął ręką.- Do zobaczenia Hana.- dodał,
uśmiechając się przy tym nonszalancko.
-
Paaa!- wtrącił się jeszcze Gawryło, również charakterystycznie unosząc rękę.
- A co
to było?- zapytałam, kiedy Mielic był już wystarczająco od nas daleko.
-
Miałem Ci napisać gdzie się spotkamy, ale przecież nawet nie dałaś mi swojego
numeru.
- Bo
może nie zasłużyłeś?- zapytałam obojętnym tonem głosu, lecz w rzeczywistości to
byłam cała w euforii!
- To
zasłużę.
-
Słucham?
-
Przyjadę po Ciebie o dwudziestej.
- Jak
nawet nie wiesz gdzie mieszkam…- nie wiem czemu w tej chwili przewróciłam
oczami.
Po
prostu nie mogłam wytrzymać z tej jego głupoty i lekkomyślności…
- O to
się nie martw, znajdę Cię.
- W
takim razie w porządku.
Już z
daleka dostrzegłam swoją taksówkę, więc tylko pomachałam ręką by się przy mnie
zatrzymała.- Do później.- rzekłam, wsiadając do samochodu.
Nawet
się nie oglądałam za Piotrem. Nie mogłam i nie chciałam o nim myśleć. Nie teraz
i nie w takich okolicznościach! Po prostu musiałam go sobie wyperswadować z
głowy!
Szkoda,
że wtedy nie wiedziałam, że będzie to takie trudne…
KOOOOMENTUJCIE
I UDOSTĘPNIAJCIE BLOGA :)
PS.
Dzięki za miłe słowa za każdym razem.
Zakochałam się ! <3
OdpowiedzUsuńA co z Epic Love ?
OdpowiedzUsuńNarazie nie podejmuje sie jego kontynuacji, bo nie dam rady obecnie prowadzic dwoch opowiadan w jednym czasie ;)
Usuńjak się czyta to, aż się czuję, że sprawia Ci to radości i masz głowę pełną pomysłów.
OdpowiedzUsuńSUPER !! :)
z tą głową to akurat prawda :D
UsuńWidzę, że niektórzy zaczynają pytać o inne twoje opowiadania. Mam ogromną prośbę - pisz jedno.
OdpowiedzUsuńA co do tego rozdziału - magia, ciekawe dlaczego kobiety zawsze ciągnie do skomplikowanych mężczyzn.
Pozdrawiam
Świetne kiedy next ? :D
OdpowiedzUsuńPostaram sie jutro ;)
Usuńsuper czekam na kolejny next i jestem ciekawa co wydarzy się na tym spotkaniu
OdpowiedzUsuńŚwietne! ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie. :D http://julaopowiadaniaolenieiwitku.blogspot.com/2014/12/opowiadanie-1czesc-10-no-i-jest-kolejna.html?m=1
bomba czekam na next
OdpowiedzUsuńNooo robi się coraz ciekawiej :D Dawaj nexta! <3
OdpowiedzUsuńNext
OdpowiedzUsuńIleee można czekać , ja rozumiem święta, aleee....!!
OdpowiedzUsuńczemu nie ma tak długo nexta ?? !!!
OdpowiedzUsuń