Pages - Menu

piątek, 8 lipca 2016

Opowiadanie Epic - cz.25



Taki odstęp w nextach, ponieważ byłam poza zasięgiem na wakacjach!

Łapcie nexta Epic, kolejny w poniedziałek!


Miłego weekendu







Z samego rana pojechałem do Krajewskiego. Udało mi się nawet nie obudzić Hany. Ostatnie dni i tak były dla niej wystarczająco przytłaczające, więc chciałem jej zaoszczędzić dodatkowego stresu.
Postanowiłem wybaczyć przyjacielowi wpadkę z niedotrzymaniem mojej tajemnicy o zakładzie.. w końcu każdemu zdarzy się popełnić błędy, prawda?
Obecnie siedziałem ze zwieszoną głową w salonie Adama. Dlaczego? Otóż dlatego, że wszystko mu opowiedziałem. Od A do Z, wiedział teraz wszystko. Miał świadomość tego, na czym stoję. Opowiedziałem mu całą historię z Sandrą, Jackiem, Haną i morfiną.. Co do tego ostatniego nadal nie wiedziałem co mam myśleć, zważywszy na to, że za niecałą godzinę zaczynałem dyżur.
- Stary, idź na policję.- skomentował ostatecznie Krajewski moje wszystkie wywody.- Może ten gościu walił ściemę, że ma tam układy.. Poza tym Warszawa to duże miasto.. Jest wiele komisariatów, a nie uwierzę w to, że ma znajomości na każdym.
- A co jeśli się o tym dowie?- zapytałem w totalnej rozsypce.
- Chyba nie zamierzasz zwinąć dla niego tej morfiny!
- Muszę ją ochronić.- odparłem zamyślony.
- Wiem.. ale przecież masz mnie.- Adam mówił do mnie to tak poważnym głosem, jakiego nigdy wcześniej u niego nie słyszałem.- Mam na myśli to, że możemy pojechać na miejsce gdzie masz dostarczyć tą całą torbę.. Będzie nas dwóch, ich było mówiłeś łącznie pięciu. Mamy szansę.
- Adaś dzięki, ale nie będę ryzykował Twojego życia.- w tej chwili rozdzwonił się telefon mojego przyjaciela, który leżał nieopodal mnie, dzięki czemu dobrze widziałem kto się do niego dobija.- Z resztą Wiki obdarłaby mnie ze skóry, gdyby coś Ci się stało.- dodałem to już pół żartem, pół serio patrząc wymownie w stronę kumpla.
- No to masz dwa wyjścia.- zmienił szybko temat Krajewski.- Albo idziesz z tym na policję, albo zwiniesz to gówno ze szpitala.
- Myślisz, że jestem w stanie wynieść sam całą torbę morfiny jak gdyby nigdy nic?
- Nie ma szans.- Adam wyglądał na zamyślonego.- Ale razem damy radę.
- Nie, nie, nie.- wstałem z miejsca, chodząc dookoła.- Nie będę ryzykował ani Twojego zdrowia, ani kariery.. Jasne?
- Przecież nikt się o tym nie dowie.. Po prostu musisz podać mi tą całą torbę, albo raczej rzucić ją przez okno.. jeżeli będziemy mieli szczęście, morfina się nie stłucze, a w szpitalu nikt nas nawet nie będzie podejrzewał.
- Myślisz, że to ma sens?
- A kochasz ją?- zapytał Adaś, przez co popatrzyłem na niego natychmiast oprzytomniony.- Widzę, że tak, więc musi mieć sens.

***

Mijała właśnie połowa mojego dyżuru, kiedy to mieliśmy z Adamem wdrążyć nasz plan w życie. Stwierdziliśmy, że lepiej będzie dokonać tego wszystkiego podczas dyżuru, a nie na jego koniec, gdyż wtedy większość osób z góry mogłaby mnie podejrzewać.
Plan był aż za prosty. Polegał on bowiem na tym, iż miałem wejść do dyżurki pielęgniarek po klucz od pomieszczenia, w którym trzymane są większe zapasy leków. Później miałem dostać się tam niezauważalnie, zapakować torbę i przez okno spuścić ją na lince całą do Adama. Proste, nieprawdaż?
Z takim nastawieniem i chyba maksymalnym ciśnieniem wziąłem się do roboty.
Przez szybę na korytarzu zobaczyłem, że dyżurka pielęgniarek jest pusta. Rozejrzałem się dookoła i nie zauważając w pobliżu żadnej z sióstr, wszedłem do środka.
Szukałem tego całego pliku kluczy na małym kółeczku które mają pielęgniarki, ale nigdzie go nie widziałem. Spojrzałem nawet do każdej szafki – daremnie.
Zrezygnowany i jednocześnie załamany chciałem wyjść na korytarz, kiedy to nasza nowa pielęgniarka, która właśnie odbywała staż weszła do dyżurki. Skąd to wiedziałem? Adamowi nie mogła umknąć stosunkowo ładna, młoda kobieta, przez co i ja zostałem o tym poinformowany.
- O doktorze.- najwyraźniej była zaskoczona moim widokiem.- Szuka pan kogoś? Mogę w czymś pomóc?- zadając te pytania była mocno spięta.. w dodatku kręciła w kieszeni mundurku czymś, co przypominało to kółeczko, na którym wisiały klucze tak bardzo mi potrzebne.
Musiałem zacząć działać do razu, póki nie było świadków. W jaki sposób mogłem zagarnąć te klucze? Do głowy wpadł mi tylko jeden pomysł, za co w tej samej chwili siebie znienawidziłem!
- Słyszałem, o jakiejś nowej pielęgniarce..- zacząłem udając najbardziej prawdziwie, jak tylko potrafiłem.- Nie sądziłem tylko, że była mowa o tak pięknej siostrze.
Kiedy jej zdziwiona mina przemieniła się po chwili w spory uśmieszek, wiedziałem że połknęła haczyk. Najwyraźniej to jej wcześniejsze spięcie i zdenerwowanie było spowodowane moją skromną osobą!
- Nazywam się Piotr Gawryło..- zbliżyłem się do niej o kilka kroków, bacznie patrząc jej w oczy. Kiedy wyciągnęła rękę z kieszeni w której były klucze, kątem oka je dostrzegłem. Teraz to już musiałem postawić wszystko na jedną kartę, by się udało!- Ty masz jakieś imię?- dopytywałem dalej, zmniejszając dystans między nami.
- Ewelina.. Ewelina Bonad.- podała mi tą swoją drobną rączkę, którą musiałem naprawdę z przymusu uścisnąć.
Później wszystko wydarzyło się szybko. Niby to zupełnie przypadkiem zrzuciłem ze stołu komplet igieł i strzykawek, po które Ewelina natychmiast się rzuciła. Kiedy razem kucaliśmy by je podnieść z ziemi, wpatrywała mi się tak intensywnie w oczy, że musiałem zachować się jak ostatnia świnia i ją pocałować.. Tak, pocałować! Kiedy zacząłem pocałunek, był naprawdę delikatny. By jednak móc ją jakoś rozsądnie objąć i wyjąć te przeklęte klucze pozwoliłem jej na coś, czego później bardzo żałowałem.. Otóż ta dziewczyna pogłębiła pocałunek, jakby to było coś normalnego!
Wykorzystując ten moment, objąłem ją w końcu jedną ręką w tali, drugą przetrzymując jej kark tak, by gdy jednak otworzy oczy, niczego nie zauważyła.. Kiedy sięgnąłem już dłonią po kółeczko, usłyszałem tylko czyjeś chrupnięcie za naszymi plecami, przez co odskoczyłem z dobrym pretekstem od dziewczyny jak oparzony!
- Ty się chyba nigdy nie zmienisz.- Zapała już zaciskał zęby i pięści, jakby chciał dać mi w ryj.. Właściwie to czemu nie? Należało mi się.. wolałem nawet w tej chwili nie myśleć o Hanie, która za tą całą sytuację najpewniej urwie mi głowę!
- To moja wina.- zaczęła Ewelina, przez co zarówno ja jak i Przemek spojrzeliśmy na dziewczynę mocno zaskoczeni.- Przepraszam doktorze, to już się więcej nie powtórzy.- odparła onieśmielona, pośpiesznie wychodząc z dyżurki.
Zrobiło mi się jej w tej chwili tak szkoda, że wyrzuty sumienia natychmiast zaczęły zżerać mnie od środka.. Co ja sobie do jasnej cholery wyobrażałem?!
- Nawet nie myśl o tym, żeby zaraz pobiec i powiedzieć o wszystkim Hanie.- przypływ adrenaliny i wyrzutów sumienia przysłoniły moje racjonalne myślenie..- Nie zdążyłem jej odepchnąć, kiedy się na mnie rzuciła.. Sam widziałeś, że przeprosiła więc nie ma tematu.. Rozumiemy się?
Nie czekając już na odpowiedź Zapały, który był w jeszcze większym szoku niż ja sam, wyszedłem na korytarz, udając się prosto do pomieszczenia z morfiną.. Najwyraźniej dopisywało mi dotychczas szczęście, ponieważ pierwszy klucz jakim próbowałem otworzyć te drzwi, od razu zadziałał!
Będąc już w środku zapaliłem tylko dwa razy światło, po czym je zgasiłem – taki znak, jaki ustaliliśmy sobie z Adamem.
Zapakowałem podręczną torbę, na uchwytach której przywiązałem średniej grubości sznurek. Nie było mowy, by nie wynikła z tego żadna afera w szpitalu, ponieważ zabrałem jednak większą część zapasów.
Otworzyłem okno i delikatnie zacząłem ją spuszczać. Adam był już na dole. Po naprawdę krótkiej chwili, Krajewski trzymał już w dłoniach torbę, którą miał wrzucić na tylnie siedzenie mojego samochodu.
Czułem się w tej chwili jak bydlak, a nie jak bohater.. Niby i ratowałem siebie i Hanę w obliczu tego całego Jacka, ale musiałem wykorzystać do tego bezbronne osoby, takie jak Ewelina czy Adam…
Z pomieszczenia również udało mi się wyjść niezauważonym. Całe szczęście, że w tej części szpitala nie ma kamer, bo nic by z tego nie wyszło! Przechodząc już obok dyżurki, rzuciłem tylko plik kluczy na stół, po czym udając się dalej naprzód, w lekarskim zauważyłem Ewelinę.
Była sama, więc wszedłem do środka. Kiedy na mnie spojrzała, wyglądała na mocno zdezorientowaną – w sumie nic dziwnego.. nawet nie stanąłem w jej obronie.
- Przepraszam Cię za wcześniejszą sytuację. Naprawdę przepraszam.- powiedziałem tylko tyle, po czym zawołany przez pielęgniarkę udałem się w ślad za nią.
Jakiś ciężki przypadek czekał na mnie na stole operacyjnym, podczas gdy wewnątrz cały chodziłem, roztrzęsiony jak jakieś małe dziecko... Co ja najlepszego zrobiłem?

KOOOMENTUJCIE!

12 komentarzy:

  1. Jest! :D
    Czekam na rozwoj akcji! :D i wyczekuje poniedzialku <3
    Mam nadzieje, ze wakacje się udały ;* pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na next :D :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie :D Nie mogę się doczekać nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z niecierpliwością wyczekuje poniedziałku! :*
    Co to nexta to jak zwykle genialny!

    OdpowiedzUsuń
  5. przeczytałam oczywiscie już w piątek, ale dopiero teraz mam czas komentowac.. do meritum: coś tak czuję, że tym pacjentem, ciężko rannym może byc, albo ten Jacek, albo Hana, albo ktoś zupelnie przypadkowy. Jedno jest pewne: zabraknie tej morfiny i coś złego się wydarzy. Jak bardzo złego? Nie wiem, ale mam nadzieję dowiedziec się już dzis :D

    alex.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodasz coś jeszcze dzisiaj? :* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Już środa, kiedy next? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mialam na mysli poniedzialek, ale 18.07 ;o tak szybko bym nie ogarnela, zeby bylo na zeszly :D ale jesli juz czekacie, to zaczynam pisac ;)
      Pozdrawiam,
      Madzia :)

      Usuń
  8. Czyli kiedy możemy spodziewać sie nexta? <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super. Jak zawsze z resztą. Zapraszam też do mnie : wiki-agata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje, że każde słowo ;)