Taki odstęp w nextach, ponieważ byłam
poza zasięgiem na wakacjach!
Łapcie nexta Epic, kolejny w
poniedziałek!
Miłego weekendu ♥
Z samego rana pojechałem do Krajewskiego. Udało mi się nawet nie obudzić Hany. Ostatnie dni i tak były dla niej wystarczająco przytłaczające, więc chciałem jej zaoszczędzić dodatkowego stresu.
Postanowiłem wybaczyć przyjacielowi wpadkę z
niedotrzymaniem mojej tajemnicy o zakładzie.. w końcu każdemu zdarzy się popełnić
błędy, prawda?
Obecnie siedziałem ze zwieszoną głową w salonie Adama.
Dlaczego? Otóż dlatego, że wszystko mu opowiedziałem. Od A do Z, wiedział teraz
wszystko. Miał świadomość tego, na czym stoję. Opowiedziałem mu całą historię z
Sandrą, Jackiem, Haną i morfiną.. Co do tego ostatniego nadal nie wiedziałem co
mam myśleć, zważywszy na to, że za niecałą godzinę zaczynałem dyżur.
- Stary, idź na policję.- skomentował ostatecznie
Krajewski moje wszystkie wywody.- Może ten gościu walił ściemę, że ma tam
układy.. Poza tym Warszawa to duże miasto.. Jest wiele komisariatów, a nie
uwierzę w to, że ma znajomości na każdym.
- A co jeśli się o tym dowie?- zapytałem w totalnej
rozsypce.
- Chyba nie zamierzasz zwinąć dla niego tej morfiny!
- Muszę ją ochronić.- odparłem zamyślony.
- Wiem.. ale przecież masz mnie.- Adam mówił do mnie to
tak poważnym głosem, jakiego nigdy wcześniej u niego nie słyszałem.- Mam na
myśli to, że możemy pojechać na miejsce gdzie masz dostarczyć tą całą torbę..
Będzie nas dwóch, ich było mówiłeś łącznie pięciu. Mamy szansę.
- Adaś dzięki, ale nie będę ryzykował Twojego życia.- w
tej chwili rozdzwonił się telefon mojego przyjaciela, który leżał nieopodal
mnie, dzięki czemu dobrze widziałem kto się do niego dobija.- Z resztą Wiki obdarłaby
mnie ze skóry, gdyby coś Ci się stało.- dodałem to już pół żartem, pół serio
patrząc wymownie w stronę kumpla.
- No to masz dwa wyjścia.- zmienił szybko temat
Krajewski.- Albo idziesz z tym na policję, albo zwiniesz to gówno ze szpitala.
- Myślisz, że jestem w stanie wynieść sam całą torbę
morfiny jak gdyby nigdy nic?
- Nie ma szans.- Adam wyglądał na zamyślonego.- Ale
razem damy radę.
- Nie, nie, nie.- wstałem z miejsca, chodząc dookoła.-
Nie będę ryzykował ani Twojego zdrowia, ani kariery.. Jasne?
- Przecież nikt się o tym nie dowie.. Po prostu musisz
podać mi tą całą torbę, albo raczej rzucić ją przez okno.. jeżeli będziemy
mieli szczęście, morfina się nie stłucze, a w szpitalu nikt nas nawet nie
będzie podejrzewał.
- Myślisz, że to ma sens?
- A kochasz ją?- zapytał Adaś, przez co popatrzyłem na
niego natychmiast oprzytomniony.- Widzę, że tak, więc musi mieć sens.
***
Mijała właśnie połowa mojego dyżuru, kiedy to mieliśmy
z Adamem wdrążyć nasz plan w życie. Stwierdziliśmy, że lepiej będzie dokonać
tego wszystkiego podczas dyżuru, a nie na jego koniec, gdyż wtedy większość
osób z góry mogłaby mnie podejrzewać.
Plan był aż za prosty. Polegał on bowiem na tym, iż
miałem wejść do dyżurki pielęgniarek po klucz od pomieszczenia, w którym
trzymane są większe zapasy leków. Później miałem dostać się tam niezauważalnie,
zapakować torbę i przez okno spuścić ją na lince całą do Adama. Proste,
nieprawdaż?
Z takim nastawieniem i chyba maksymalnym ciśnieniem
wziąłem się do roboty.
Przez szybę na korytarzu zobaczyłem, że dyżurka
pielęgniarek jest pusta. Rozejrzałem się dookoła i nie zauważając w pobliżu
żadnej z sióstr, wszedłem do środka.
Szukałem tego całego pliku kluczy na małym kółeczku
które mają pielęgniarki, ale nigdzie go nie widziałem. Spojrzałem nawet do
każdej szafki – daremnie.
Zrezygnowany i jednocześnie załamany chciałem wyjść na
korytarz, kiedy to nasza nowa pielęgniarka, która właśnie odbywała staż weszła
do dyżurki. Skąd to wiedziałem? Adamowi nie mogła umknąć stosunkowo ładna,
młoda kobieta, przez co i ja zostałem o tym poinformowany.
- O doktorze.- najwyraźniej była zaskoczona moim
widokiem.- Szuka pan kogoś? Mogę w czymś pomóc?- zadając te pytania była mocno
spięta.. w dodatku kręciła w kieszeni mundurku czymś, co przypominało to
kółeczko, na którym wisiały klucze tak bardzo mi potrzebne.
Musiałem zacząć działać do razu, póki nie było
świadków. W jaki sposób mogłem zagarnąć te klucze? Do głowy wpadł mi tylko
jeden pomysł, za co w tej samej chwili siebie znienawidziłem!
- Słyszałem, o jakiejś nowej pielęgniarce..- zacząłem
udając najbardziej prawdziwie, jak tylko potrafiłem.- Nie sądziłem tylko, że
była mowa o tak pięknej siostrze.
Kiedy jej zdziwiona mina przemieniła się po chwili w
spory uśmieszek, wiedziałem że połknęła haczyk. Najwyraźniej to jej
wcześniejsze spięcie i zdenerwowanie było spowodowane moją skromną osobą!
- Nazywam się Piotr Gawryło..- zbliżyłem się do niej o
kilka kroków, bacznie patrząc jej w oczy. Kiedy wyciągnęła rękę z kieszeni w
której były klucze, kątem oka je dostrzegłem. Teraz to już musiałem postawić
wszystko na jedną kartę, by się udało!- Ty masz jakieś imię?- dopytywałem
dalej, zmniejszając dystans między nami.
- Ewelina.. Ewelina Bonad.- podała mi tą swoją drobną
rączkę, którą musiałem naprawdę z przymusu uścisnąć.
Później wszystko wydarzyło się szybko. Niby to zupełnie
przypadkiem zrzuciłem ze stołu komplet igieł i strzykawek, po które Ewelina
natychmiast się rzuciła. Kiedy razem kucaliśmy by je podnieść z ziemi,
wpatrywała mi się tak intensywnie w oczy, że musiałem zachować się jak ostatnia
świnia i ją pocałować.. Tak, pocałować! Kiedy zacząłem pocałunek, był naprawdę
delikatny. By jednak móc ją jakoś rozsądnie objąć i wyjąć te przeklęte klucze
pozwoliłem jej na coś, czego później bardzo żałowałem.. Otóż ta dziewczyna
pogłębiła pocałunek, jakby to było coś normalnego!
Wykorzystując ten moment, objąłem ją w końcu jedną ręką
w tali, drugą przetrzymując jej kark tak, by gdy jednak otworzy oczy, niczego
nie zauważyła.. Kiedy sięgnąłem już dłonią po kółeczko, usłyszałem tylko czyjeś
chrupnięcie za naszymi plecami, przez co odskoczyłem z dobrym pretekstem od
dziewczyny jak oparzony!
- Ty się chyba nigdy nie zmienisz.- Zapała już zaciskał
zęby i pięści, jakby chciał dać mi w ryj.. Właściwie to czemu nie? Należało mi
się.. wolałem nawet w tej chwili nie myśleć o Hanie, która za tą całą sytuację
najpewniej urwie mi głowę!
- To moja wina.- zaczęła Ewelina, przez co zarówno ja
jak i Przemek spojrzeliśmy na dziewczynę mocno zaskoczeni.- Przepraszam
doktorze, to już się więcej nie powtórzy.- odparła onieśmielona, pośpiesznie
wychodząc z dyżurki.
Zrobiło mi się jej w tej chwili tak szkoda, że wyrzuty
sumienia natychmiast zaczęły zżerać mnie od środka.. Co ja sobie do jasnej cholery
wyobrażałem?!
- Nawet nie myśl o tym, żeby zaraz pobiec i powiedzieć
o wszystkim Hanie.- przypływ adrenaliny i wyrzutów sumienia przysłoniły moje
racjonalne myślenie..- Nie zdążyłem jej odepchnąć, kiedy się na mnie rzuciła..
Sam widziałeś, że przeprosiła więc nie ma tematu.. Rozumiemy się?
Nie czekając już na odpowiedź Zapały, który był w
jeszcze większym szoku niż ja sam, wyszedłem na korytarz, udając się prosto do
pomieszczenia z morfiną.. Najwyraźniej dopisywało mi dotychczas szczęście,
ponieważ pierwszy klucz jakim próbowałem otworzyć te drzwi, od razu
zadziałał!
Będąc już w środku zapaliłem tylko dwa razy światło, po
czym je zgasiłem – taki znak, jaki ustaliliśmy sobie z Adamem.
Zapakowałem podręczną torbę, na uchwytach której
przywiązałem średniej grubości sznurek. Nie było mowy, by nie wynikła z tego żadna
afera w szpitalu, ponieważ zabrałem jednak większą część zapasów.
Otworzyłem okno i delikatnie zacząłem ją spuszczać.
Adam był już na dole. Po naprawdę krótkiej chwili, Krajewski trzymał już w
dłoniach torbę, którą miał wrzucić na tylnie siedzenie mojego samochodu.
Czułem się w tej chwili jak bydlak, a nie jak bohater..
Niby i ratowałem siebie i Hanę w obliczu tego całego Jacka, ale musiałem
wykorzystać do tego bezbronne osoby, takie jak Ewelina czy Adam…
Z pomieszczenia również udało mi się wyjść
niezauważonym. Całe szczęście, że w tej części szpitala nie ma kamer, bo nic by
z tego nie wyszło! Przechodząc już obok dyżurki, rzuciłem tylko plik kluczy na
stół, po czym udając się dalej naprzód, w lekarskim zauważyłem Ewelinę.
Była sama, więc wszedłem do środka. Kiedy na mnie
spojrzała, wyglądała na mocno zdezorientowaną – w sumie nic dziwnego.. nawet
nie stanąłem w jej obronie.
- Przepraszam Cię za wcześniejszą sytuację. Naprawdę
przepraszam.- powiedziałem tylko tyle, po czym zawołany przez pielęgniarkę
udałem się w ślad za nią.
Jakiś ciężki przypadek czekał na mnie na stole operacyjnym, podczas
gdy wewnątrz cały chodziłem, roztrzęsiony jak jakieś małe dziecko... Co ja
najlepszego zrobiłem?
KOOOMENTUJCIE!
Jest! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwoj akcji! :D i wyczekuje poniedzialku <3
Mam nadzieje, ze wakacje się udały ;* pozdrawiam
Mega czekam na nexta <3 <3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next :D :)
OdpowiedzUsuńCudownie :D Nie mogę się doczekać nexta!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością wyczekuje poniedziałku! :*
OdpowiedzUsuńCo to nexta to jak zwykle genialny!
Świetne <3
OdpowiedzUsuńprzeczytałam oczywiscie już w piątek, ale dopiero teraz mam czas komentowac.. do meritum: coś tak czuję, że tym pacjentem, ciężko rannym może byc, albo ten Jacek, albo Hana, albo ktoś zupelnie przypadkowy. Jedno jest pewne: zabraknie tej morfiny i coś złego się wydarzy. Jak bardzo złego? Nie wiem, ale mam nadzieję dowiedziec się już dzis :D
OdpowiedzUsuńalex.
Dodasz coś jeszcze dzisiaj? :* <3
OdpowiedzUsuńJuż środa, kiedy next? :D
OdpowiedzUsuńMialam na mysli poniedzialek, ale 18.07 ;o tak szybko bym nie ogarnela, zeby bylo na zeszly :D ale jesli juz czekacie, to zaczynam pisac ;)
UsuńPozdrawiam,
Madzia :)
Czyli kiedy możemy spodziewać sie nexta? <3
OdpowiedzUsuńSuper. Jak zawsze z resztą. Zapraszam też do mnie : wiki-agata.blogspot.com
OdpowiedzUsuń